Strony

środa, 14 października 2015

Żyję, ale co to za życie...

Wyrabianie nadgodzin, powrót wieczorami, czasem córka już śpi, czasem jeszcze była chwila na kąpiel i bajkę przed snem, a potem ja, do łóżka o dziewiątej wieczorem... i tak 5 dni w tygodniu...
0 weny, sił, czasu...
ostatnio kiedy czułam się lepiej, tzn. mój normalny wieczorny stan skupienia i energii z poziomu "yyy?" oscylował radośnie wokół "hę?", odgrzebałam ufoka z Mikołajem i zrobiłam ze 20 krzyżyków... 20 krzyżyków... za 2 albo i 3 miesiące...
a reszta leży i leży...
i nawet kolorowanki leżą...
Młoda chora, ja dziś wyjątkowo w domu, ale jutro niestety - przedszkole i praca :(
Za tydzień Zjazd Zakręconych, a ja ani nie wiem, czy wole dostanę, ani czy Młoda nie rozłoży się bardziej, że pojechać nie będę mogła...
Generalnie za dobrze nie jest, decyzja zapadła, czas zmian z nowym rokiem nadejdzie...