Któregoś wieczoru, chodziła za mną igła, ale nie świąteczna, więc z otchłani szafek i pudeł wydobyłam smoka.
Najpierw przez 20 minut walczyłam, żeby umocować go na ramce (szacun Gosiu, amerykańskie ramki są ciasne), ponieważ jestem na początku, więc blisko krawędzi. A q-snap swoją średnicę ma...
Generalnie po 15 minutach miałam ochotę walnąć tym w ścianę, ale stwierdziłam, że i tak prędzej czy później muszę cholerstwo założyć... Na szczęście udało się zanim straciłam nadzieję i wolny czas do końca ;)
Smok był na takim etapie:
Po pierwszym wieczorze zbierając łyżką wypływające oczka, przypomniałam sobie jak bardzo drobna jest Linda 27"... Szczególnie kiedy robi się krzyżyk 1x1... I że wydrukowanie sobie schematu w postaci zakupionej jest przejawem masochizmu...
Po tym wieczorze miałam tyle:
Na drugi raz po zmarnowaniu 15 kartek, tuszu oraz czasu męża, znaleźliśmy idealnie proporcje do wydruku (żeby przy okazji nie dzieliło przez środek symboli) i dorobiłam kolejne krzyżyki:
Korek od karafki prawie już jest, można działać dalej.
Na trzeci wieczór uznałam, że muszę dać oczom odpocząć i poszłam spać ;)




Kiedys bedzie piekny haft-) powodzenia i wytrwalosci-)
OdpowiedzUsuńRozumiem cię doskonale - ale również życzę wytrwałości, bo efekt na pewno będzie wspaniały.:)
OdpowiedzUsuńBędzie piękny. Miłego wyszywania :)
OdpowiedzUsuń