Miał być post o irysach. Tak ze 3 tygodnie temu, po szybkim weekendzie. I mi jakoś umknął w tych wszystkich co niedzielnych, alfabetycznych zmaganiach.
Pomyślałam, że napiszę go z Krakowa (ostatni pobyt), a potem uaktualnię. Ale mając do wyboru pisanie posta, a postawienie 100 krzyżyków, wybrałam to drugie ;)
Dla przypomnienia - oto stan irysów przed wakacjami:
Pisałam już, że mój plan zakłada dojście na dół, po czym odbicie w lewo i wyszywanie już całości (nie jak tutaj, gdzie priorytetem jest dotarcie do wybranej krawędzi).
Kiedy przyjechałam z Weroniką na początku sierpnia, udało mi się dotrzeć do dolnej krawędzi:
Potem odbiłam w lewo (wasze lewo, moje prawo ;) prawo, bo przekręciłam pracę i wyszywam teraz do góry nogami):
To był krótki wypad z marudnym dzieciem (niestety), więc plan optymistyczny zakładał, że uda mi się dość do lewej krawędzi:
I na szczęście udało się go zrealizować :)
Poniżej potargana krawędziówka:
A tutaj zbliżenie na lewą dolną połowę:
Muszę przyznać, że bardzo dobrze wyszywa się ten wzór. Kolory są dobrze dobrane, dość realistyczne i chociaż wydawało mi się, że będzie się to nudno wyszywało (w końcu to trawa, podobnie jak niebo i inne tła, ileż można wyszywać z przyjemnością coś takiego), to jednak nudy nie ma. Można obserwować, jak kolejne źdźbła rosną i jak się układają.
W połowie sierpnia znowu wybraliśmy się do Krakowa, tym razem w komplecie z panami ;)
Czas przy młodym tak średnio był, ale jak już panowie po kilku dniach wrócili do domu, można było poszaleć ;)
Nastąpiło to, co nazywam "łataniem" w takich przypadkach - czyli najpierw staram się mniej więcej wyrównać dziury wszystkie (mniej więcej, bo należę do osób, które wyszywają ile nitki/symbolu starczy, a nie dokładnie kwadratami 10x10), a potem wyszywam po kolei od prawej do lewej, starając się nie zostawiać za dużych dziur i zapełniać kolejne kwadraty na schemacie (to tak ładnie wygląda, jak cały jest zaznaczony, nic mnie tak nie irytuje, jak nie wyszyte 2-3 symbole w ramach takiej setki ;) )
I tak wygląda kawałek, który udało mi się finalnie wyszyć:
Jak widzicie, źdźbła zapowiadają się całkiem nieźle :)
Używam Q-Snapa i chociaż bardzo dobrze się na nim wyszywa, zakładanie irysów i wyszywanie obecnie jest nieco kłopotliwe:
Margines od obrazka, do krawędzi jest ciut za mały, żeby się wygodnie z Q-Snapa korzystało... Na szczęście nie jest to ramka R&R, bo te mają większą średnicę, więc w ogóle nie można by wyszywać przy krawędzi, poza tym klips trzyma na tyle mocno, że chociaż klips ledwo sięga do krawędzi, tkanina nie wysuwa się spod niego w trakcie pracy.
Polecam oryginalne Q-Snapy :)
Co jeszcze mogę polecić:
W Krakowie polecam Ogród Doświadczeń, naprzeciwko M1. Kapitalne miejsce dla młodych i starszych, przy doświadczeniach świetnie się bawiła moja 7-letnia córka, mąż i ja, oraz mój ojciec, który lepiej potrafi utrzymać równowagę niż ja :P Ale to wyprawa na spokojnie, na pół dnia i absolutnie nie w upał - otwarty teren, więc mocno grzeje.
Drugie magiczne miejsce, to Pracownia i Muzeum Witrażu, niedaleko Muzeum Narodowego. Miejsce, gdzie można się dowiedzieć o procesie powstawania witraży od projektu po efekt końcowy i to z możliwością podejrzenia pracy zespołu podczas poszczególnych etapów! Do tego oryginalne projekty (także te z początku XX wieku) oraz same witraże - miałyśmy okazję podziwiać Apolla, witraż wg projektu Stanisława Wyspiańskiego.
Wspaniałe miejsce (organizują również warsztaty dla zainteresowanych). Byłam tam z córą i siedmiolatek daje radę, szczególnie jeśli ma zacięcie artystyczne i lubi takie rzeczy (szkło, kolory, ach).
Trzecią rzeczą, która jest już całkiem dedykowana dzieciom, a którą zaliczyłyśmy, to "Mini spotkania ze sztuką" w krakowskim Międzynarodowym Centrum Kultury przy Rynku Głównym (od strony Wieży Ratuszowej). Są to warsztaty, podczas których dzieciaki tworzą różne rzeczy, związane z nadchodzącym świętem/wydarzeniem (Boże Narodzenie, Dzień Matki), lub aktualną wystawą.
Trafiliśmy na wystawę o Stambule, w związku z czym było układanie mozaiki ;)
Jak widzicie wzór był dowolny, tutaj była wena twórcza ;) Plus legitymacja i pieczątki za uczestnictwo :) Weronika już chce na kolejne :D A te są mniej więcej dwa razy w miesiącu, w niedziele o 12:30. Zobaczymy, może się uda i zbierzemy 5 pieczątek ;)














Kraków, miasto możliwości, działań, pomysłów... W hafcie życzę wytrwałości. Zapowiada się ciekawie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Większość trawę traktuje kosiarką, a ty hodujesz. Super haft się zapowiada
OdpowiedzUsuńBędzie ciekawy haft! Bardzo interesujące miejsca nam poleciłaś.:)
OdpowiedzUsuń