Strony

środa, 29 sierpnia 2018

Kiedy wyszywanie krzyżyków z relaksu zamienia się w stres

Pomyślałam, że przed podsumowaniem z kolibrem rzucę jeszcze jakieś moje marne postępy. Koliber super, uwielbiam go, poziom trudności mały, cudo do relaksu...
Taak...
Szyju, szyju, szyju kwiatka i nagle coś mi nie pasuje.... generalnie do wyszycia w tym fragmencie aż dwa kolory ;) wszystko jasno i przejrzyście..
Ale coś się nie zgadza... sprawdzam, liczę, w lewo 5 krzyżyków od ciemnego paska, 2 w dół.. no kurcze niby dobrze, ale niedobrze..
Liczę, patrzę, liczę... kur...na chata! Odpłynęłam przy liczeniu, bo to tylko 2 kolory, bo łatwe, bo przyjemne, bo dumam o niebieskich migdałach i nie zrobiłam ciemnego paska na płatku, tylko wszystko jasnym kolorem...
Musiałam spruć WSZYSTKO, co udało mi się zrobić...Cały, kurcze pieczone, płatek....
Więc dzisiaj bez zdjęć, wyprucie zajęło mi nawet więcej czasu niż wyszycie..
Morał? Trzeba jednak być skupionym. Nawet przy prostym hafcie gobelinowym :/

7 komentarzy:

  1. Bywa :) U mnie nawet dość często :) Wbrew pozorom przy łatwych (monotonnych) wzorach mylę się o wiele częściej ;) Właśnie przez to co piszesz - myślenie o niebieskich migdałach :D

    OdpowiedzUsuń
  2. I dlatego nie lubie prostych i malych haftow.... Wole wieksze projekty.-) jakos w nich rzadziej sie myle.-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz rację, trzeba zawsze być skupionym. Wiele razy poległam właśnie na najprostszych kawałkach. Jak wypruję ten spaprany kawałek to z reguły odkładam haft do dnia następnego, by troszkę uciszyć nerwy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też kilka razy musiałam pruć. Teraz już nie wyszywam jak jestem zmęczona lub zestresowana. Wtedy wszystko mi się psuje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, jak ja nie lubię pruć... a zdarza mi się to dość często niestety. Mam nadzieję, że dalej bedzie lepiej
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczerze współczuję - nienawidzę pruć!

    OdpowiedzUsuń
  7. znam ten bol! wtedy ze zlosci haft i nitki lataja po calym mieszkaniu :D

    OdpowiedzUsuń