Smok chyba rzucił na mnie klątwę, chwilowo mam dość wszystkiego...
Z kotem od Trzech Króli lądowaliśmy co najmniej 1 raz na 5 dni u weta. Wreszcie skończyło się zabiegiem, usunięciem kamieni i teraz tylko bierze antybiotyki, w poniedziałek kontrola „polekowa” i zobaczymy, co dalej. Generalnie kot po tym zabiegu zachowuje się znowu jak młody kociak, tylko szaleństwa mu w głowie....
Problemy zdrowotne mniejsze i większe w rodzinie bliższej i dalszej.
Płatności, zusy, srusy, urzędy....
Szkoła i koniec semestru.
W efekcie ma problemy ze snem, z żołądkiem, z nastrojami....
Stąd ta cisza.
Z rzeczy ciekawszych:
zaległe, i nie blokowane, szydełkowe cusie:
Ponczo młodej, wzór darmowy TU. Motek od Kokonków. Merino - gryzący trochę, do noszenia nie na gołą skórę. Młoda uwielbia chodzić w nim zamiast szlafroka OoChusta młodego. Wzór Sharky (płatny) od Jacka (Tresowane Szydełko) TU. Fajny, prosty i efektowny. Bardzo przyjemnie się go robiło.Motek akrylowy od Kokonków, wybrany przez młodego. Miłe i mięciusie. Nie gryzie.
Z rzeczy smoczych:
Wielki, cudny smok Lego przyszedł 10 dni temu i nawet nie rozpakowałam pudełka.... Nie jestem w stanie skupić się na tyle, by składać małe klocuszki (co mi nie przeszkadza składać wielkie bloki w Minecrafcie na konsoli razem z młodym, ale tu z kolei mam pieroński problem z błędnikiem - za dużo grania i już głowa boli i robi mi się niedobrze...)
Smok koralikowy: zaczęty (i to jest sukces).
Jak widzicie, idę od dołu i po zrobieniu ogona zakręciłam na dól i w efekcie mam dziurę... Ale zapowiada się całkiem ładnie.
Mały smok Lego:
Jest absosmerfnie uroczy.... I te saksofony jako rogi.... Był to gratis dodawany do zakupów powyżej 350?400 zł? Jakoś tak... Jest to zestaw dedykowany specjalnie jako prezent z okazji chińskiego nowego roku. Jak widzicie na pudełku jest wydrukowane miejsce-bilecik od kogo/dla kogo jest ten smok, wewnątrz pudełka znajduje się również nieduża koperta na pieniądze (chińska tradycja). Smok ma ruchomą szczękę i ogon i naprawdę bardzo się cieszę, że go mam.
I najważniejszy smok tego roku, ten od Teresy Wentzler.
Znalazłam swoje krosno. Znalazłam instrukcję. Skręcałam ponad godzinę. Przymierzam tkaninę - no ni dudu, w pionie, poziomie - ZA DUŻA. Rozkręciłam krosno. Schowałam je. Schowałam instrukcje.
Zaczęłam szukać Q-snapów. Znalazłam. 2 sztuki różnej wielkości - yay, połączę i będzie jedne wielki q-snap w sam raz na smoka! No ni dudu, q-snapy z 2 różnych firm, niekompatybilne.
Poszukałam więc gumek z magnesami, pościągałam jej z różnych prac, założyłam płótno, magnesy, znalazłam torbę do przechowywania, pozostało przygotowanie nici.
Kupiłam kiedyś duży organizer PAKO do nici (kocham PAKOwe organizery, kupowałabym je jak cukierki jakbym mogła...). Taki na 50 kolorów. Duży więc NAWET SCHOWANY W BEZPIECZNYM MIEJSCU POWINIEN DAĆ SIĘ ZNALEŹĆ. 2 godziny później odkopałam koraliki sprzed 5 lat, zestawy do haftu, o których zdążyłam zapomnieć, że je mam, cudniste metalizowane nici Madeiry i zrobiłam porządek w części szafy bez półek - nie grozi wylaniem się zawartości na ludzia po przypadkowym otworzeniu drzwi - ALE DALEJ NIE BYŁO TEGO CHOLERNEGO KAWAŁKA PLASTIKU Z GUMĄ!! Po kolejnej kawie w akcie desperacji zabrałam się za gazetowo-książkową półkę. No i patrzcie Państwo, między numerem wielkanocnym z Coricamo a starym Cross-Stitcherem był organizer. Nierozpakowany. W ładnym, plastikowym etui....
Nooo, to można przystąpić do nawlekania nici. Wróć. Najpierw trzeba posegregować nici, bo te są staroszkolnie powiązane w pęczki, niektóre na kartonowych sorterach, ale bez swojego numeru (tylko nr porządkowy z listy), no, jest co robić...
2 wieczory później: NO NARESZCIE!!!! NICI NA IGŁY!!
Na 47 symboli 7 jest nie mieszanych. Pozostałe to mieszane (blendy) lub z dodatkiem nici metalicznych (3 rodzaje). Lub są to blendy z dodatkową nitką metaliczną....
3 wieczory później: no kurcze mam wreszcie! No to teraz początek smokaaaa!!!
Ten cuś jasnoniciany to środek wzoru. Wypada w idealnie pustym miejscu, najbliżej jest język, składający się głównie z ćwierćkrzyżyków... wolałam więc przeliczyć (dzięki za szpilkę Kasiu! Nie załapała się teraz na fotę, ale załapie, bo jeszcze niejedno liczenie przede mną) i dojść do jakiegoś względnie rozsądnego miejsca składającego się w większości z pełnych krzyżyków.
No i to tyle. Na dziś. Kupiłam sobie 2 broszki ze smokami (ale to następnym razem) i czekam na powrót legowego mojo.
Mam nadzieję, że teraz będzie już lepiej. W końcu kiedyś musi, prawda?!
No powiem Ci, że i dla mnie ten nowy rok jest jakiś dobijający... od stycznia ciągle jestem chora i w dodatku zaczynam być też już zmęczona tym chorowaniem... bo ile można?? Fajnie, że po tylu perypetiach udało Ci się zacząć smoka :-) Trzymam kciuki... musi być lepiej!
OdpowiedzUsuńNie zwalaj wszystkiego na smoka, bo smoki nie takie straszne. :)
OdpowiedzUsuńCzasami tak się zbiegnie i szukamy winowajcy albo kogoś, na kogo możemy zrzucić jakieś niepowodzenia.
Poszukaj dobrych stron smoka, bo mam ochotę go wyszyć, a jak będziesz straszyć smokiem, to porzucę myśl o haftowaniu choćby najmniejszego smoczyka. :)
Pozdrawiam ciepło.
Piękne chusty
OdpowiedzUsuńHaha, ale przeboje. Ja mam generalnie PRAWIE wszystko w jednym miejscu, ale czasem tez szukam szukam i znaleźć nei mogę. Piękne chusty ;)
OdpowiedzUsuń