Patrzę na ten śnieg za oknem i nie mogę uwierzyć, że tydzień temu było mi za gorąco w cienkiej bawełnianej bluzeczce...
Tydzień pełny wydarzeń minął, najwyższy czas pochwalić się dorobkiem z warsztatów i opisać wrażenia.
Zapisałam się na 3 warsztaty, niestety mogłam uczestniczyć tylko w dwóch.
W piątek przyjechałam po 21, skutkiem czego nie dość, że mnie ominęło powitanie (chociaż podobno nie mam czego żałować), to jeszcze nie miałam jak powiesić swoich prac. Znalezienie opiekunów wystawy również na 2 dzień zajęło mi trochę czasu i okazało się, że mam się sama "gdzieś" rozłożyć. Zasady limitu prac i oprawy nie były przestrzegane - w efekcie żałuję, że mąż się tyle napracował nad oprawą z tekturek, którą teraz będę musiała odklejać, bo prace i tak idą do oprawy... Sama wystawa zorganizowana również bez ładu i składu, np. 2 przepiękne prace z wzorów HEAD wisiały w 2 różnych częściach wystawy, mimo że były niejako z jednego cyklu i znakomicie wyglądały by razem.
Co do miejsca, to na szczęście było wolne przy oknie, więc mogłam prace oprzeć o okno.
Mimo że wiele osób nie zauważało ich, skupiając się na parawanie z pracami po 2 stronie, to jednak niektórzy zauważyli i bardzo się spodobały :) Ha, jestem z siebie dumna :)
Pierwsze warsztaty w których uczestniczyłam to był hardanger. Fajna sprawa, szalenie mi się spodobało i pewnie skończę robótkę zaczętą na warsztatach (póki pamiętam zasady ;) ) Niestety, prowadząca zrobiła na mnie średnie wrażenie - może i ma doświadczenie w tym hafcie, może jest dobra w udzielaniu nauk osobom zaawansowanym, ale do nauki początkujących po prostu się nie nadaje. Na hardanger chętnie bym się zapisała i w przyszłym roku, ale jeśli będzie ta sama prowadząca, to chyba znajdę sobie coś innego...
A oto moje prace - co ciekawe - są z błędem :) Mimo że widać 4 nitki, to musiałam wycinać 5 - źle policzyłam odstępy między bloczkami.. No ale jakoś się udało, a z tej pracy wyjdzie mini serweteczka :)
Drugie warsztaty, z których jestem bardzo zadowolona, to beading. Udało mi się zrobić obrączkę i 2 kwiatuszki - z pewnością niedoskonale, za mało ściśnięte, ale dobrze się przy tym bawiłam i pewnie za rok też spróbuję coś z koralików zrobić :)
Ominęły mnie warsztaty z haftu matematycznego - szkoda, ale z drugiej strony będę miała na co się zapisać za rok ;) Nie wiem czy nie skuszę się również na papierową wiklinę - proste, a fajne rzeczy można robić :)
Organizacyjnie impreza tak sobie, integracyjnie również - jak się okazało, zjazd składał się z grupek znających się wcześniej, które się trzymały razem... A nie każdy ma dość odwagi, by podejść do takiej grupki i wpychać się niejako na siłę...
No ale nic, może organizatorzy wyciągną naukę na przyszłość...
Na zjeździe spotkałam kilka osób z Wisły (czyli pierwszego zjazdu), poznałam kilka bardzo fajnych nowych, pogadałam z przyszła konkurencją ;) z przyszłymi klientami ;) Także generalnie imprezę uważam za udaną. Tak na 4 ;)