Ha! L jak:
Len
Len do haftu powinien być trochę równiejszy niż zwykły ;) Tych lnów jest cała masa, mam wrażenie, że większość z tego, co ma gęstość między 28" a 40" to właśnie len ;)
Z lnem obrazkowym mi nie wyszło (czytajcie niżej), teraz planuję romans z Belfastem w Chinach ;) Kiedyś. Jak skończę kilka ufoków. Pewnie jak młody pójdzie do przedszkola. Może na emeryturze, czy coś....
Len obrazkowy Permin of Copenhagen (którego lubiłam, a potem przestałam :P )
Miałam go raz. Do dużej rzeczy, a potem próbowałam się znęcać nad sobą robiąc biżuterię co jedną nitkę.
Początek był niezły, ale jak przyszło do dłuższego wyszywania to już kurcze nie bardzo. Niby obrazkowy, czyli pod krzyżyki, ale tu nitka cienka, tu gruba, no jakoś nie wyszło.
A jak zaczęłam co 1 nitkę, to już kompletnie - z lupą trudno, bez lupy hm.. Dam radę 5 krzyżyków zrobić :P
A potem oczka jak u chomiczka i mam problem z widzeniem czegokolwiek ;)
Wreszcie podjęłam męską decyzję i ja oraz len obrazkowy rozstaliśmy się we względnej zgodzie.
Lugana 25" (której nie lubię :P )
Luganę 25" polecano w HEADach i dlatego kupiłam ją do "Kołysanki". Drobna, nitki są jakby okrągłe w przekroju - dlatego jest problem z robieniem w nich pin stitchy.
Poza tym - przy wyszywaniu przez 1 nitkę, jedna nitka muliny to dla mnie ciut za rzadko (coś jakby 2 nitki na 14"), a 2 to za gęsto :/ A półtora się nie da.
Lugana poszła w odstawkę.
Linda 27" (którą uwielbiam :P )
Lindę 27" polecano do wyszywania Spitfire'a - przy czym, uwaga! przez 2 nitki! Więc to wielkość krzyżyka wychodzi mniej więcej taka, jak na 14".
Pomna doświadczeń z Luganą, do Lindy podchodziłam ostrożnie. I zakochałam się całkowicie! Zupełnie inaczej niż na Luganie, igła mi sama mknie, wszystko super się wyszywa!
Być może dlatego, że nitki wydają się bardziej płaskie niż w Luganie i stąd też pewnie rzeczy łatwiej się robi :)
Jedna nitka na niej wygląda już lepiej. Przeznaczyłam ją na na wszystkie planowane HEADy :)
Smok też na niej robiony:
W chwili obecnej moja ulubiona tkanina.
Lampa
Dobra lampa to podstawa przy wyszywaniu nocami :)
Dzięki mojemu tacie dorobiłam się świetnej lampy na stół, wyposażonej w LEDy i 3 rodzaje światła - ciepłe, zimne i mieszane (dzienne). Dodatkowo jest możliwość sterowania natężeniem światła, a sama lampa jest częściowo gięta, dzięki czemu można w pewnym zakresie również ją przekręcać i zginać. W dodatku jest niewielka, co dla mojego zagraconego biurka ma duże znaczenie :)
Jest to lampka firmy Tiross model TS 1803, tak wygląda:
i można ją kupić np. w sklepie Morele.
super skojarzenia
OdpowiedzUsuńMeri te Twoje niedzielne "alfabetyczne" wpisy to dla mnie prawdziwa encyklopedia hafciarska!! Gdzie jak gdzie, ale u Ciebie co rusz dowiaduję się czegoś nowego, czegoś nowego się uczę. I jestem Ci niezmiernie wdzięczna, że się tą swoją wiedzą dzielisz. A jak się spóźnisz i publikujesz post dopiero w poniedziałek, to idę spać zawiedziona. Serio :)
OdpowiedzUsuńLen kocham, bo len to len. Lugany nie lubię, bo nie. Za to Lindę uwielbiam, ale w wersji 2x2, czyli jak w Twoim samolociku, poszaleć można z dziwnymi krzyżykami, a te zwykłe wychodzą niezwykle równo. Taka lampka, ale w wersji podłogowej by mi się bardzo przydała. Twoje lniane medaliony są zajefajne. SuperMario jak żywy :)))
Pozdrawiam serdecznie Małgosia
http://margoinitka.pl/