Gdyby nie pandemia, irysy pewnie trafiłyby do ogonów, ale ponieważ teraz rzadko bywam w Krakowie, nie sposób przewidzieć, ile mi zajmie ich skończenie...
U rodziców byłam niestety tylko 3 dni, które niezbyt dobrze się dla nas skończyły, bo dzieciaki złapały katar - nieprzyzwyczajone do blokowych upałów :/ W domu jednak mamy niższe temperatury, ok. 20 stopni, a nie ponad 25 :/
Irysy - stan w dniu przyjazdu:
I finalnie - planowałam, że w dniu wyjazdu zrobię jeszcze kilka krzyżyków, a mąż zrobił mi niespodziankę i niestety wcześniej przyjechał :P
Piękną rabatkę sobie wyszywasz, a przytej pogodzie to te kolory są zbawieniem dla oczu:-) Pozdrawiam cieplutko:-)
OdpowiedzUsuńOj piękne będą te irysy :)
OdpowiedzUsuńTak czasem z niektórymi haftami jest... Mają swój czas i trochę czasem trwa zanim nastąpi finał :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
Jednym słowem wiosna buchnie ze zdwojoną siłą - na obrazku i za oknem.
OdpowiedzUsuńZapachniało wiosną :)
OdpowiedzUsuńU mnie w mieszkaniu 22 stopnie, choć osobiście wolę cieplej, mąż - zimno. Wszystko zależy od tego, jak ustawię termostat.
Pozdrawiam ciepło.